



Osoby lubiace kolory,zycie w Niemczech mogloby przyprawic o bol glowy:),gdyz obywatele tego kraju,w przewazajacym procencie (i naprawde staram sie nie generalizowac,ale potwierdzily to rozne badania)nie przepadaja za bogata paleta barw (poza czernia,zgnila zielenia,bezem=to juz ekstrawagancja i szaro-buroscia:)i moda jest im raczej ogolnie zbyteczna.Na potwierdzenie swej teorii zacytuje slowa germanskiego (notabene stylowego bardzo,czyli sa i tacy)projektanata mody Wolfganga Joopa:"Sa nacje,dla ktorych moda jest jak powietrze,jedzenie,nalezy do zycia codziennego.Dla moich rodakow,jest to raczej niewygodna koniecznosc i zbytecza strata czasu".Zgadzam sie z tym w calej rozciaglosci.To co sie tu liczy to wygodna i pragmatycznosc.Kobiety malo sie maluja,zazwyczaj w ich strojach, nic do siebie nie pasuje(tzw.w tym wypadku sportowa elegancja..bez elegancji:),czesto trudno jest odroznic kto weiblicha a kto menlich:).Na poczatku przerazalo mnie to troszke,bo poza Hamburgiem,Berlinem i Monachium ulice niemieckich miast nie sa inspirujace(poza nielicznymi wyjatkami)i panuje powszechna opinia,ze osoby atrakcyjnie ubrane sa powierzchowne i maja pusto w glowie (choc najczesciej jest dokladnie odwrotnie i chodzi o jakis poziom estetyki co czesto idzie w parze z calkiem calkiem dobrym IQ).Smutne to troche,bo Polki moze czasem i sa troche w strojach kitschi-bitchi,ale sa kobiece,a Niemki posiadajace pokazne rozmiary wzrostowe,zazwyczaj piekne sylwetki i dluugie nogi do nieba,wygladaja jak reklama meskiej kolecji Jack the Wolfskin:(jej.
Ja stanowie dokladne przeciwienstwo tego opisu poczawszy od pokaznego wzrostu do ascezy kolorystycznej:)ale darowuje sie mi to myslac,ze to czyste jak lza roznice kulturowe i jestem troche jak E.T.=trzeba akceptowac te nieznana innosc;)
plaszcz-Topshop
bluzka-H&M
buty-Zara
torebka-Vintage
pierscionki-H&M






